Gdy świetni pływacy toną
Brenna Fender
Podczas normalnego treningu pływackiego w YMCA w New Tampa przepłynęła kilka długości basenu, rzadko łapiąc oddech. Potem spróbowała przepłynąć jeszcze 50 metrów pod wodą – bez zaczerpnięcia powietrza. Wspomina, że czuła się świetnie. Pamięta, że zobaczyła ścianę, tuż przed tym jak pomyślała „powinnam wziąć wdech, ale już niedaleko, dam radę!”. Dała radę. Ale straciła przytomność, zanim złapała oddech. I osunęła się na dno basenu.
Tekst Brenny Fender, publikowany niedawno w amerykańskich mediach, szczególnie tych zajmujących się pływaniem i ratownictwem, poraził mnie swoją wymową. Mama 10 letniej pływaczki opisała omdlenie w płytkiej wodzie – zjawisko słabo lub w ogóle nieopisane, a w Polsce niemal zupełnie nieznane.
Jako uczeń, a później w całym dorosłym życiu stosowałem hiperwentylację, aby przedłużyć dystans nurkowania. Tak nauczony, korzystałem z niej swobodnie w basenie i w morzu. Myślę, że przynajmniej raz byłem na granicy tego, co pani Fender opisała. Stało się to na lekcji wf i nie mam wątpliwości, że szanse samotnego nauczyciela, pilnującego gromadki uczniów pływających pod wodą, były mniejsze od możliwości ratowników YMCA. Na szczęście dla mnie, skończyło się dobrze, a wynik 37,5m wisiał jakiś czas w szkolnej gazetce, budząc zazdrość kolegów.
A mogło być inaczej. Tą refleksją chciałbym się podzielić.
Wojciech Przybylski
Tekst autorstwa pani Brenny Fender został przetłumaczony i opublikowany za jej zgodą. Pochodzi z bloga Brenna Fender’s Write Site: When Great Swimmers Drown.
Moja dziesięcioletnia córka osiągnęła poziom juniorskiej olimpiady w pływaniu synchronicznym. Znakomicie pływa od niemowlęctwa. Dlatego, przy wszystkich obawach, które miałam jako matka, o utonięcie się nie martwiłam.
I właśnie to wydarzyło się 22 maja 2017.
Podczas normalnego treningu pływackiego w YMCA w New Tampa przepłynęła kilka długości basenu, biorąc oddech tylko kilka razy na każdej długości. Potem spróbowała przepłynąć jeszcze 50 metrów pod wodą – bez zaczerpnięcia powietrza. Wspomina, że czuła się świetnie i pamięta, że zobaczyła ścianę, zanim pomyślała „powinnam wziąć wdech, ale już niedaleko, dam radę!”. I dała radę, ale straciła przytomność przed wynurzeniem i osunęła się na dno basenu.
To zjawisko ma nazwę – “omdlenie w płytkiej wodzie” (lub „mroczki płytkiej wody”) i często zdarza się doświadczonym pływakom podczas ćwiczeń wstrzymania oddechu oraz gdy wchodzą do wody po „hiperwentylacji” (szybki oddech pozwala na zmniejszenie poziomu dwutlenku węgla w organizmie do nienormalnie niskiego poziomu, co zaburza odruch oddechu). Zjawisko zachodzi podczas nurkowania swobodnego, u dzieci, które konkurują we wstrzymaniu oddechu na czas i, szczególnie, u pływaków wyczynowych podczas treningu.
Utonięcie na ogół jest ciche i znacznie trudniej je zauważyć niż mogłoby się wydawać na podstawie tego, co widzimy w filmach i telewizji. Ofiary nie mają siły wymachiwać rękami i krzyczeć. Ci, którzy ulegają omdleniu w płytkiej wodzie, są cisi. Nawet nie zdają sobie sprawy z tego, co się dzieje. „Dam radę!” – myślą na fali euforii, która występuje w momencie, gdy mózg wyłącza kolejne funkcje z braku tlenu.
Sekundy. Zanim moja córka opadła na dno basenu, uważny ratownik YMCA zauważył, że jej nogi poruszały się dziwnie, gdy dopływała do ściany kończącej nurkowanie. Kiedy się wynurzyła, a zaraz potem zatonęła, ratownik zaczął działać, sygnalizując pozostałym trzem, którzy strzegli basenu, by rozpoczęli dobrze przećwiczoną procedurę ratunkową. W momencie, gdy pierwszy ratownik podniósł moją nieprzytomną i pozbawioną oddechu córkę na powierzchnię, drugi był gotów wyciągnąć ją na brzeg i rozpocząć resuscytację. Pozostali przygotowali defibrylator AED, usunęli pozostałych ludzi z basenu, zawiadomili władze i wykonali inne czynności. Współpracowali efektywnie i wydajnie. Moja córka oddychała, była przytomna i mogła mówić, zanim ratownicy medyczni przybyli.
Ich działania, wykonane z pewnością i bez zawahania, uratowały moją córkę. Co do tego nie ma wątpliwości. Badania pokazują, że resuscytację ofiary omdlenia trzeba podjąć w ciągu dwóch i pół minuty. Potem następuje uszkodzenie mózgu, a następnie śmierć. Moja córka ma się dobrze i znów pływa, trenując do juniorskiej olimpiady i przygotowując się do kolejnego roku pełnego samych piątek w szkole. Jestem wdzięczna sprawnym ratownikom, a także organizacji YMCA za nacisk na trening i bezpieczeństwo.
Dla rodzica informacja o tym, że dziecko uległo poważnemu (i potencjalnie śmiertelnemu) wypadkowi jest straszna. Nie wiedziałam, czym jest prawdziwy strach. Nie zdawałam sobie nawet sprawy z tego, czym prawdziwy strach może być. Zmienia świadomość, ogranicza uwagę w taki sposób, że dopiero po kilku godzinach zauważyłam, że nie jestem w stanie normalnie oddychać. Że naciągnęłam mięśnie i obtarłam stopy. Nie dopuściłam do siebie tych bodźców, ponieważ serce, które bije dla mojej córki, zostało niemal złamane.
Gdy wbiegłam na basen, było cicho. Tylko gapie zastygli przy płocie i mała grupka skulona nad ciałem, które (wiedziałam) należało do mojego dziecka. Tego doświadczenia nie zapomnę i nie chcę przeżyć nigdy więcej. Ten wstrząs dał mi doświadczenia, którymi podzielę się z czasem oraz takie, które chciałabym zapomnieć i oszczędzić innym. Moje serce łamie się, gdy myślę o rodzicach, którzy to przeżyli, często z tragicznym zakończeniem. Zajrzałam przez szczelinę w Wasz świat i jest mi tak bardzo, bardzo przykro z powodu Waszej straty. Wiem, że nie jestem w stanie w pełni zrozumieć tego, co czujecie. Bólu ponad wszystko, co można sobie wyobrazić. Boleję z Wami.
Jeśli nasze doświadczenia mogą uchronić innych przed tragedią, chciałabym się nimi podzielić tak szeroko jak tylko możliwe. Nie bądźcie nadmiernie pewni bezpieczeństwa nad wodą. Poznajcie lepiej zjawisko utonięcia w ogóle i omdlenia w płytkiej wodzie w szczególności. Odwiedźcie www.shallowwaterblackoutprevention.org by dowiedzieć się więcej. I, proszę, uważajcie na dzieci. Mogą odejść w czasie tak krótkim, jaki zajmuje Wam prysznic na basenie.